Obchodzone święta. Szerokim łukiem?


Kanada, Kanada, cóż to za kraj. Nagle przyszpili wielkim mrozem i już. Nie masz wyjścia. Trzeba z tym żyć. I tak w nocy z niedzieli na poniedziałek zapowiadają -30. Przed chwilą znów padał śnieg, a teraz zrobiła się niezła zawierucha. Ależ to będą święta! Całe szczęście, że dzisiaj nie trzeba było wychodzić z domu. Może poza drobną przyjemną rzeczą – odebranie nieoczekiwanego gościa z lotniska.




W domu pachnie piernikiem i świeżo upieczonym chlebem. Ostatnie ciasto dochodzi w piekarniku, a śledzie czekają w lodówce na swój jutrzejszy debiut. Piekarnik pomagał dzisiaj cały dzień, dzielnie znosząc wszystkie blachy łakoci piekąc wszystko równo i dość szybko.


Choinka już zawieszona (preferuję wersję mobilną, czyli lampki zawieszone w kształcie trójkąta), a świeczki roznoszą aromatyczny zapach sosny. Jutro jeszcze spakowanie ostatnich prezentów i mamy komplet na te święta. 



Ale jak to z tymi świętami w Kanadzie? Czy są pełne kompotu z suszu i karpia w galarecie? 
Otóż będą, ale tylko wśród polskich rodzin panują tu takie zwyczaje (poza karpiem, którego trudno dostać w chińskim sklepie, no i poza suszem, który nie bardzo mi podchodzi). Wigilia Bożego Narodzenia nie spełnia w Kanadzie arcyważnego momentu, bo to tylko przeddzień świąt. 

25 grudnia są tu niezłe fajerwerki. Pewnie każdy pamięta te obrazki z amerykańskich filmów, gdzie cała rodzina, jeszcze w piżamach choć już w pełnym makijażu, spotyka się pod choinką. Dzieci rozrywają świąteczne papiery i cieszą się z nowych zabawek, tata dostaje kolejne skarpety, a mama znów książki kucharskie i perfumy. Może to i banały, ale wiecie co? Wszyscy się cieszą. Bo niezależnie od tego co dostaną, to cieszą się ze wspólnego świętowania. 



Gdzie natomiast Kanadyjczycy spędzają święta? Miasto już w piątek popołudniu, jakby opustoszało. Jest kilka opcji: zostali w domu, są w supermarketach, wyjechali do rodziny na drugi koniec Kanady, albo zaszyli się w górach. Wszędzie tam spędzają swoje święta. W bardziej lub mniej tradycyjny sposób. Niektórzy jedzą uroczysty obiad, a inni wybierają się na ostry hiking.

Po rozmowie z młodymi Kanadyjczykami, dochodzę do wniosku, że nie każdy lubi te tradycje. Są tacy, którzy postanawiają po prostu ubrać się w ciepłe skarpety i cały dzień szwędać się po domu czytając książki i oglądając świąteczne filmy na Netflixie. I nie zastanawiać się nad całym tym zamieszaniem. Robią sobie święta związane z własnym odpoczynkiem. Nie oceniam i wcale nie mówię, że to źle czy dobrze. Po prostu mając do wyboru święta z rodziną, czy bez, czasem wybierają drugą możliwość. 


Będąc na emigracji, taki wybór jest mało realny, bo po prostu nie ma innych opcji. Poprzez przygotowania tradycyjnych potraw, albo posłuchanie kolęd wspomnienia kieruje się w stronę swojej rodziny, która pozostała bardzo daleko stąd. Czasem stanie nam z tego powodu gula w gardle, albo zaszklą się oczy po kolejnej rozmowie na skype. Jednak warto pamiętać, że tego dnia nie ważne gdzie jesteśmy. Ważne, żeby po prostu o sobie pamiętać i wysłać promyk dobrych myśli. One na pewno dotrą i zostawią dobry znak na sercu.

Dobrych świąt. Zostawcie swoje telefony (no, może poza włączeniem świątecznej playlisty na spotify) i delektujcie się chwilami z tymi, których macie obok. Dajcie na te święta swój cenny czas komuś innemu. To dobry prezent, a czasem tak wiele kosztuje.





Komentarze

Popularne posty